"Bez kitu", haiku i szkolne autobusy - recenzja "Prawie jak gwiazda rocka"

"Niosę nadzieję. Jestem jej głosicielką. Chyba to właśnie robię - bez opamiętania - i dlatego wciąż krążę wokół wielkiej ognistej kuli na niebie (mowa o słońcu ziom!)."



O czym właściwie jest "Prawie jak gwiazda rocka"? Większość czytelników chyba twierdzi*, że o "sile przyjaźni i optymizmu, który pomaga podnieść się z nawet najtrudniejszych sytuacji". Otóż nie. Nie zgadzam się z tym zupełnie. Wydaje mi się, ze recenzujący albo wcale nie przeczytali książki, albo mocno upraszczają. Amber wcale nie podniosła się z trudnej sytuacji dzięki przyjaciołom, ani optymizmowi. Jeśli już miałabym formułować jakieś złote myśli na ten temat, byłoby to raczej coś w stylu "Co cię nie zabije to cię wzmocni". Następny cios może cię wbić głębiej w ziemię, albo z niej wygrzebać.

Obiecywałam, że kiedy już przeczytam tę książkę, dam znać jak było z wątkiem romantycznym. Teraz mogę już oficjalnie potwierdzić: "PRAWIE JAK GWIAZDA ROCKA" TO PRODUKT PRZEBADANY POD KĄTEM WYSTĘPOWANIA WĄTKÓW ROMANTYCZNYCH I OKREŚLONY JAKO W STU PROCENTACH BEZPIECZNY DLA ZGORZKNIAŁYCH SINGLI CIERPIĄCYCH NA LOVEFOBIĘ.


W książce nie ma raczej szalonych zwrotów akcji, ale czyta się dobrze i lekko. Połknęłam ją w jeden dzień, nie wysilając się szczególnie .

"Piszę kolejne
Haiku i cieszę się
Bieżącą chwilą"

Jeśli chodzi o główną bohaterkę, to pierwsze co rzuciło mi się w oczy (i od razu nastawiło pozytywnie): Amber jest wierząca. Nie chodzi nawet o to, że mamy wspólne poglądy, czy coś, ale po prostu imponuje mi kiedy pisarz nie ma oporów przed poruszeniem kwestii wiary bohatera, bo zazwyczaj ta sprawa jest traktowana jak potrzeby fizjologiczne - dyskretnie zamiatana pod dywan, a czytelnik może się jej tylko domyślać.
Nie spodobało mi się za to coś, co chyba miało podnieść wrażenie autentyczności, ale wywołało u mnie raczej uczucie pod tytułem "Temu autorowi wydaje się, że jest siedemnastolatką? Jeśli tak, to jest w sporym błędzie." Chodzi mianowicie o wtrącane często i namiętnie wyrażenie "bez kitu". Nie podpasowało mi po prostu.

W przeciwieństwie do barwnej i wielowymiarowej Amber, inni bohaterowie wydają mi się nieco... zaniedbani. Niby mamy Federację Fantastycznych Fanatyków Franksa, Chrystusowe Diwy z Korei, szeregowca Jacksona i metodystyczny dom starców, czyli, wydawałoby się, kopalnie ciekawych postaci. A jednak, nie polubiłam nikogo szczególnie (no, może poza ojcem Chee i Joann Sędziwą). Nawet o przyjaciołach Amber nie wiemy zbyt wiele.

Czy "Prawie jak gwiazda rocka" mi się podobała? Zdecydowanie tak. Wciągnęłam się w nią naprawdę mocno. Wyglądało to mniej więcej tak: "Ej, może by pójść na dwór?" - myślę. Dziesięć minut później siedzę na drzewie i szlocham nad książką.
#trustory
---------------------------
*Nie musiałam szukać daleko tych opinii. Zostały mi dosłownie wepchnięte na wstępie, a właściwie zamiast wstępu, na samym początku książki, jeszcze przed dedykacją. Słaby pomysł. Czułam się jakby wydawnictwo wciskał mi książkę ze sztucznym uśmiechem na twarzy i wrzaskiem "Hej, popatrz, kup to! Inni uważają, że jest super! No kup, nie pożałujesz!"

4 komentarze :

  1. Cieszę się, że ci się podobało, to właśnie ta książka zachęciła mnie do sięgnięcia po resztę twórczości Quicka :-)
    I tak, koniecznie więcej recenzji! Ta jest super <3
    Niewiele mogę napisać o kreacji bohaterów, gdyż książk3 czytałam ponad rok temu. Ale Amber i ojciec Chee są super ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też z pewnością sięgnę po inne książki Quicka. Dzięki za komplement, postaramm się wyskrobać jeszcze kiedyś jakąś recenzję :)

      Usuń
  2. Super recenzja! Mi też się bardzo spodobała książka. Zgadzam się z twoją opinią o nie wystarczającym przedstawieniem bohaterów, szczególnie drużynę ffff (do końca książki nie mogłam się połapać który to który). Moimi ulubionym bohaterami oprócz ojca Chee, był Szeregowiec Jackson i matka autystycznego chłopaka (niestety nie pamiętam jego imienia :/). No i haiku SJ były super :) Mam nadzieję, że będziesz pisała więcej recenzji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, haiku były świetne :) No oczywiście, zapomniałam o matce Ricky'ego! *leci do książki sprawdzić czy na pewno tak miał na imię*

      Usuń

Cieszę się, że dotarłeś aż do tego momentu :) Wobec tego możesz poświęcić chwilę i skomentować. Mile widziane zarówno pochwały jak i krytyka (byle uzasadniona i bez wulgaryzmów!). Nie mam nic przeciwko, żebyś podpisał się linkiem do swojego bloga, pod warunkiem, że zrobisz to raz, a nie pod każdym postem.

Zeszyt w kółka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka