Dlaczego nikt nie zna twojego bloga?

Niektórzy ludzie nie przestają mnie zadziwiać. Zakłada taki blogaska. Z opkiem, kotkiem, biżuterią, recenzjami czy czym tam jeszcze. I czeka. Na co? Cholera wie.
Niektórzy myślą, że kiedy założą bloga i będą cierpliwie czekać (godzinę. Albo dwie), to Bóg magicznym sposobem ześle im nagle miliony wyświetleń, komentarzy, lajków na fanpage’u i obserwatorów.

Zmartwię Was. Jeśli nie zrobicie absolutnie nic, żeby ktokolwiek o tym blogu wiedział, to cudów niestety nie ma – choćbyście pisali prawdy objawione, cudowne opka i robili najpiękniejsze kolczyki na świecie – nikt was nie znajdzie. Bo niby jak?


Nie jestem specem od marketingu i nie zamierzam Wam podawać sprawdzonych recept na zdobycie natychmiastowej popularności w necie. Byłoby głupio gdybym to robiła, bo sama dopiero zaczynam, co doskonale widać po moich (raczej marnych) statystykach. Nie o tym ma być ten post. Ale jedną, podstawową zasadę znam. Jeśli nikt nie będzie miał o tobie pojęcia, to nie zacznie cię szukać z własnej inicjatywy. A niby skąd ma o tobie wiedzieć, skoro  ty sam nie zadasz sobie trudu, żeby go poinformować?

Ostatnio dość poważnie zastanawiam się nad założeniem „Zeszytowi” fanpage’a i powiedzmy, że obczajam środowisko. Przyznam się Wam, że pewnego dnia po prostu zdębiałam. Dlaczego? Bo nagle odkryłam, że na FB są  strony praktycznie wszystkich blogów, które obserwuję (niektóre od bardzo dawna). Wiedziałam może o jednej. Na większości tych blogów nie było nawet SŁOWA o tym, że posiadają Facebooka. A potem się taka autorka zastanawia dlaczego ma mało lajków. No faktycznie, zagadka nie do rozwiązania. Chociaż może to tylko ja jestem taka dziwna, że kiedy widzę nowego, ciekawego bloga, to skupiam się na czytaniu, nie na przetrząsaniu Facebooka w poszukiwaniu fanpage’a. Który nawet nie wiadomo czy istnieje. Ale chyba jednak nie tylko ja.

Spotkałam się ostatnio w sieci z sytuacją pod tytułem „Nie będę spamować, jak ktoś zechce, to sam mnie znajdzie”. Nie znajdzie. Ja też bardzo długo tkwiłam w przekonaniu, że trzeba zawsze być uprzejmym i kulturalnym, nie narzucać się i takie tam bzdety.

Ale wiecie co? Pewnego pięknego dnia uświadomiłam sobie, że, hej! Skoro to co tworzę naprawdę uważam za ciekawe i wartościowe, to niby czemu nie miałabym się tym podzielić z innymi ?! Więcej; gdybym się nie podzieliła, wyszłabym na psa ogrodnika i egoistkę (i przy okazji na idiotkę, która boi się niewiadomo czego)! Jeśli kliknięcie w link naprawdę da coś temu mojemu czytelnikowi, uczyni go w jakiś sposób lepszym, bogatszym (niestety tylko duchowo, hehe) to niby dlaczego ten czytelnik  miałby mi mieć za złe, że się zareklamowałam?

No, ale jeśli to co tworzysz uważasz tylko za niepotrzebny spam, to ja już naprawdę nie wiem co mogłoby ci pomóc. I nie rozumiem dlaczego wobec tego w ogóle publikujesz swoje prace w Internecie.

Chciałabym jakoś zgrabnie zakończyć, więc posłużę się własnym przykładem. Zalinkowałam „Zeszyt” na kilku sporych grupach. Reklama postu o Halcie pojawiła się nawet na jednej ze zwiadowczych stronek na FB (za co, korzystając z okazji chciałabym bardzo podziękować Siu, znanej szerzej jako Alyss). I co? I nic. Przybyło mi sporo nowych wyświetleń, kilka komentarzy, a nawet dwóch obserwatorów. Świat się nie zawalił.

Dlatego, wiesz co? Wejdź teraz na tę dwumilionową grupę, na której zawsze chciałeś się zareklamować, ale było Ci głupio, bo „za wysokie progi”. Wrzuć tam link do swojego postu. Bo co masz do stracenia? Uszczerbek na ego bo hejty poleco? Wiesz, post zawsze można usunąć ;)
A jeśli nadal się boisz, to przynajmniej nie płacz, że nikt Cię nie zna.

Post dedykuję moim kochanym Sztruclom J


Ps. Żeby nie być teraz odpowiedzialna za zniszczenie świata poprzez zalanie Internetu hektolitrami badziewia przez rozochocone aŁtoreczki, proszę, przeczytajcie jeszcze ten fajny tekst i dowiedzcie się jak reklamować się kulturalnie. 

9 komentarzy :

  1. Jeśli grupa pozwala na reklamy, to technicznie nie ma mowy o spamie :D.
    Fajny post, chociaż na początku bałam się, że próbujesz zachęcić do spamowania w komentarzach o.O.
    A fanpejdż zakładaj, zakładaj, chociaż liczba lajków potrafi być frustrująca, to na dłuższą metę się opłaca, bo często ktoś wejdzie, zalajkuje, wyjdzie i zapomni. Jak mu się czasem na tablicy wyświetli, to przynajmniej faktycznie cośtam czyta, a jak wejdzie, poczyta i wyjdzie, to już raczej sam sobie nie przypomni, że coś takiego było :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyne do czego chciałam zachęcić to to żeby się czasem odważyć na zrobienie czegoś "szalonego" i nie uważać swoich tekstów za totalne dno które nie zasługuje na niczyją uwagę. A wyszło jak wyszło ;)

      Usuń
  2. Post przydatny, ale muszę się przyznać, że weszłam tu głównie dla Twojego stylu pisania. c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zafundowałaś mi największy komplement życia :D

      Usuń
  3. Ach, czyżby to o fanpage'u było o mnie? Ta, ostatnio wreszcie się zebrałam w sobie i dodałam ramkę Facebooka na bloga :"). Jak na razie szaleję z aż trzema polubieniami ^^
    Oj, dobrze wiem, jak ciężko jest rozkręcić bloga, żeby ktokolwiek na niego wchodził. Sama nie uważam Doliny za rozkręconą (ostatnio siadłam, popatrzyłam na statystyki i ucieszyłam się z trzycyfrowej liczby wyświetleń. Potem sprawdziłam i zorientowałam się, że Dolinka ma już pół roku).
    Co do reklamy - ja wnikliwie czytam regulaminy grup, ale jednak czasem nie jestem do końca pewna, czy nie zostanę ukarana. Bo mam wrażenie, że w pojęciu większości ludzi blog=fanfik. I nie boję się krytyki, a raczej zakrzyczenia - że spam, że to nie tu, bo można tylko fanfiki. Ot, taka moja ostrożna natura.
    Ale jednak od czasu do czasu podrzucam gdzieś linka do bloga (np. ostatnio przy okazji pojawienia się tagu Rick Riordan Fan Tag pobrosiłam o publikację linka stronę Twórczość Ricka Riordana). Czasem jednak łapie mnie leń i mi się nie chce.
    Co do fanpage'a Zeszytu - jestem na tak! Tylko musi ci się chcieć go prowadzić, bo mnie na przykład tak średnio się chce mojego - czasem wrzucę sporo i napiszę, ale jednak 3 lajki trochę demotywują :"). No, ale na pewno ich przybędzie! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli w końcu dałaś tego nieszczęsnego Facebooka na bloga, to lajków na pewno przybędzie ;)

      Usuń
  4. Bardzo przydatny post. Oświeciłaś mnie. Dosłownie. ♥
    swiatlociemnosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog :D (tak nadal tu jestem i nadal obserwuję) /Wombat

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie tak - masz coś dobrego, pchaj się z tym na afisz! Gratuluję wejścia w brutalny świat social media. Niech dobre boty dbają o pozycjonowanie Twoich kont i postów! ^^,

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że dotarłeś aż do tego momentu :) Wobec tego możesz poświęcić chwilę i skomentować. Mile widziane zarówno pochwały jak i krytyka (byle uzasadniona i bez wulgaryzmów!). Nie mam nic przeciwko, żebyś podpisał się linkiem do swojego bloga, pod warunkiem, że zrobisz to raz, a nie pod każdym postem.

Zeszyt w kółka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka