Nie mów mi co mam czytać!

Zacznę od prostego zadania. W Polsce jest raczej mało ludzi, którzy lubią czytać książki. Prawda czy fałsz? Niestety prawda. Można odnieść wrażenie, że skoro jest nas tak niewiele, powinniśmy się trzymać razem. Ale gdzie tam. Ciągle trwają jakieś kłótnie, rozłamy, wzajemne tępienie się fandomów…

Jeden z podziałów irytuje mnie szczególnie. To walka między fanami dobrej literatury i głupich młodzieżówek, która ogranicza się właściwie do tego, że pierwsi tępią drugich.


Musicie wiedzieć, że bardzo nie lubię generalizowania. To, że książka została napisana sto, czy dwieście lat temu nie czyni z niej automatycznie arcydzieła. I odwrotnie – jeśli powstała w dwudziestym pierwszym wieku (i to jeszcze, bójcie się Boga, w USA!) i jest kierowana do młodzieży, nie musi byś ostatnim chłamem.

Jasne, młodzieżówka nigdy nie będzie tak ambitna jak klasyk. Bo nie ma być!

Nikt nie obraża się na małe dziecko, które czyta książeczki, w których jest więcej obrazków niż treści. Wszyscy cieszą się, że czyta.  Nikt nie oczekuje, że nagle przerzuci się z książeczek na Tołstoja i zacznie interesować arcydziełami światowej literatury.  Musi być jakiś etap przejściowy. Ale jednocześnie wszyscy zabraniają nam tego etapu! Mamy czytać tylko arcydzieła. Już, natychmiast! „Igrzyska śmierci”? Spalić na stosie, to przecież dno i wodorosty!

Jestem nastolatką. Staram się nie ograniczać do jednego gatunku, ale młodzieżówki stanowią znaczną część mojej czytelniczej „diety”. Nie uważam, żebym czytając je robiła coś zdrożnego. Są w końcu kierowane do mojej  grupy wiekowej i teraz jest najlepszy czas na poznanie ich. Gdybym w tej chwili zaczęła czytać „Dzieci z Bullerbyn”, wątpię czy sprawiłyby mi taką przyjemność jak wtedy, kiedy czytałam je siedem lat temu. A przecież to książka bardzo ważna dla mojego życia! Astrid Lindgren przez długi czas była moją ukochaną autorką.

Jasne, dorośli raczej nie zaczną zachwycać się geniuszem Percy’ego Jacksona. Ale to nie znaczy, że my nie możemy tego robić. Młodzieżówki częściej niż się wydaje przekazują jakieś istotne wartości. Ale pełnią też dużo ważniejszą rolę. Pokazują, że czytanie jest fajne i przygotowują nas do poznania „dojrzalszych” dzieł.

Oczywiście, jedni skorzystają z tej okazji, a inni na resztę życia pozostaną na etapie Harry’ego Pottera. To ich i tylko ich wybór, a ty nie masz prawa go krytykować.

W szkole mam nauczycielkę, która zawsze kazała wszystkim osobom siedzącym w korytarzu pod klasą wstawać (ma ksywę „Kobieta z Mocą”). W końcu doszło do tego, że kiedy tylko się pojawia na końcu korytarza, wszyscy momentalnie się unoszą. Wygląda to bardzo śmiesznie, jak meksykańska fala. Chyba aż kiedyś zmontuję gifa.

Ale nauczycielka przechodzi i dwa metry za nią wszyscy siadają.

Właśnie tak widzę tych wszystkich obrońców dobrych książek.

Naprawdę myślisz, że twoje słowa coś zmienią? Tak, z pewnością jeśli na kogoś nawrzeszczysz i skrytykujesz jego gust, zacznie traktować Cię jako autorytet.

A może chcesz tylko wyżyć się na kimś, kogo uważasz za gorszego od siebie? W takim razie lepiej zapisz się na boks, albo karate, bo widać, że Twoje ambitne książki niczego Cię nie nauczyły.


pisali o tym też:
-Alicja
-Ann

6 komentarzy :

  1. Zgadzam się w zupełności! Denerwują mnie niektóre osoby, które uważają się za "specjalistów w dziedzinie czytania książek" i jeżeli tylko ktoś skrytykuje jakiś klasyk to od razu się na niego słownie rzucają. Każdemu ma prawe się podobać coś innego, nie każdy musi być fanem klasyki, kryminałów czy młodzieżówek. Być może na inny gatunek jeszcze przyjdzie czas. Czytajmy dla przyjemności!

    OdpowiedzUsuń
  2. Co mogę dodać - zgadzam się. Sama ostatnio czytam niemal tylko młodzieżówki (aczkolwiek sama uznałam, że strasznie się ograniczyłam, więc teraz to nadrabiam :D). Oczywiście zawsze dobrze jest być wszechstronnym (takim czytelniczym człowiekiem renesansu), ale jeżeli ktoś woli czytać tylko młodzieżówki to jego sprawa - innym nic do tego.
    To tak jakby ingerować w to, czy ktoś słodzi cukrem białym, brązowym, melasą czy może miodem. Kwestia gustu. Jesteś wszechstronny? Super, chwali ci się, ale nie najeżdżaj na tych, którzy wolą słodzić tylko cukrem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Generalnie się zgadzam, ale mam 'ale'.
    Tj. czy tylko ja nie spotkałam się z osobami lubiącymi klasyki, które krytykują młodzieżówki? Znaczy się osoby, które nie trawią powieści YA (te, z którymi ja mam styczność), zazwyczaj są fanami fantastyki (koniecznie z seksem i wulgaryzmami!), a ludzie, którzy są "wszechstronni czytelniczo" zazwyczaj są też bardziej otwarci na gusta innych.
    Zwłaszcza, że np. ja najbardziej lubię "klasyczne młodzieżówki" ;) (ostatnio nałogowo wracam do "Tajemniczego ogrodu", "Ani z Zielonego Wzgórza" itd.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też myślałam, że czytelnicy klasyków są raczej otwarci na innych. Aż trafiłam na pewną dyskusję na fb. I zwątpiłam.

      Usuń
  4. Zgadzam się w zupełności. Pomimo, że jestem raczej fanką młodzieżówek to nie krytykóję fanów klasyki. Sama mam przyjaciółkę, która woli klasykę, ale to mi nie przeszkadza i jej nie przeszkadza, że ja jestem fanką młodzieżówek i od czasu do czasu wymienimy się jakimiś książkami.

    OdpowiedzUsuń
  5. A propos bloga to mam dopiero pierwszego posta, ale mam już parę onych pomysłów

    Blog:http://ukrytapodmaska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że dotarłeś aż do tego momentu :) Wobec tego możesz poświęcić chwilę i skomentować. Mile widziane zarówno pochwały jak i krytyka (byle uzasadniona i bez wulgaryzmów!). Nie mam nic przeciwko, żebyś podpisał się linkiem do swojego bloga, pod warunkiem, że zrobisz to raz, a nie pod każdym postem.

Zeszyt w kółka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka